Czy na każdy wyjście musimy mieć nowy outfit?
Jest to oczywiście pytanie retoryczne :)
Jeśli jesteście ze mną już od pewnego czasu to wiecie, że nie mam problemu z pokazywaniem się kilka razy w tym samym płaszczu czy sukience. Znaczna część mojej szafy ( na dzień dzisiejszy szacuje to roboczo na ok. 70 %) pochodzi z second handu lub z wymiany ubrań z koleżankami.
Dlaczego? No przede wszystkim bo lubię nadawać drugie życie ubraniom. Znajdowanie kolejnych modowych „perełek” takich jak szal Burberry czy kaszmirowy sweter jest dla mnie niezwykle satysfakcjonujące. I jako historyk oczywiście uważam, że każde ubranie ma jakąś historię do "opowiedzenia".
Kolejny powodem jest fakt ochrony naszej planety. Branża modowa jest jednym z sektorów, które najgorzej wpływają na środowisko naturalne. Produkcja odzieży odpowiada za 10% emisji dwutlenku węgla do atmosfery, a według naukowców, jeśli sytuacja się nie zmieni, do 2050 roku udział tej branży w produkcji CO2 może wynieść nawet do 26%.
Myśle więc, że warto pamiętać o aspekcie ekologii w branży fashion.
Dzisiaj postanowiłam kolejny raz wykorzystać elementy z mojej szafy, alby stworzyć coś zupełnie innego i świeżego.
Wybrałam sukienkę z przed kilku sezonów, a żeby nadać jej czegoś nowego, ograłam do miej wiązany, biały kołnierzyk. Jak to u mnie, za nudno być nie może, więc do zwykłych czarnych botków dodałam połyskując skarpetki oraz torbę XXL.
Całość prezentuje się dość odważnie, a jednocześnie minimalistyczne.
Sukienka/dress - Zara
Buty/boots- Gino Rossi
Torebka/bag - wymieniona z koleżanką / swaped with a friend
Kołnierzyk/collar - Second hand
Skarpetki/socks - allegro.pl